Policealne Studium Kosmetyczne Barbary Jaroszewskiej
Centrum Edukacji Kosmetologicznej
Czym była kosmetyka przed wojną?
B. J. Kosmetyka w okresie międzywojennym zaliczana była do wolnych zawodów, charakteryzowała się wysokim poziomem. Istniały szkoły pomaturalne roczne i dwuletnie (w których wykładali nauczyciele akademiccy) różnych specjalności jak dermatologia, anatomia, fizjologia. Ze znanych w tamtym okresie szkół można wymienić takie jak np. dr Julii Świtalskiej-Fularskiej, małżeństwa dermatologów Rostkowskich, Marii Kasperskiej w Warszawie czy dr Włodzimierza Rychwickiego w Krakowie. W tym okresie przykładem ścisłej współpracy z lekarzami była Helena Brzezińska, u której w gabinecie o nazwie „Izis” wykonywano oprócz zabiegów pielęgnacyjnych głębokie łuszczenie naskórka, wypalanie drobnych włókniaków, usuwanie nadmiernego owłosienia na twarzy metodą elektrolizy. Usuwano także rozszerzone naczynka krwionośne czy zwykłe pospolite brodawki galwanokaustyką. Brzezińska była prekursorką naszych czasów w tej dziedzinie. Oczywiście zabiegi wykonywały tylko kosmetyczki specjalnie do tego przeszkolone i z odpowiednim stażem. Uprawnienia do otwarcia gabinetu miały tylko osoby, które ukończyły wyżej wymienione szkoły i które odbyły przynajmniej 600 godz. stażu oraz należały do Izby Lekarskiej, gdzie kosmetyczki były w grupie felczerów.Czym była kosmetyka po wojnie, w latach 50-tych i później ?
B. J. Niestety w latach pięćdziesiątych sytuacja kosmetyczek zmieniła się diametralnie. Zostały rozwiązane Izby Lekarskie, co spowodowało obniżenie poziomu wykształcenia kosmetyczek. Organizowane były przeróżne kursy na różnym poziomie. Przyłączono kosmetykę do rzemiosła do tzw. kalotechniki, która istniała przy fryzjerstwie.Jakie instytucje wtedy powstały i jaki był Pani udział w tworzeniu tych placówek?
B. J. W tym czasie w ramach Centralnego Związku Spółdzielczości Pracy powstały spółdzielnie kosmetyczne. Miały one na celu zapanowanie nad chaosem jaki się wytworzył po likwidacji Izb Lekarskich oraz podniesienie kwalifikacji osób parających się kosmetyką. W ramach podnoszenia kwalifikacji organizowane były różne szkolenia, powstała także Komisja Kwalifikacyjna określająca poziom kosmetyczek. Byłam w niej sekretarzem. Później powstała instytucja o nazwie Polfryz, która organizowała międzynarodowe konkursy fryzjerstwa i makijażu. Przy Polfryzie utworzono komisję ds. kosmetyki w skład której wchodzili przedstawiciele poszczególnych spółdzielni. Wydział oświaty poprosił mnie o opracowanie założeń programowych szkoły kosmetycznej.Kiedy założyła Pani pierwszą własną szkołę ?
B. J. W 1972 r. zorganizowałam pierwsze policealne studium w Gdańsku. Była to szkoła dwuletnia, pomaturalna, w której przyszłe kosmetyczki miały zajęcia teoretyczne i praktyczne. To właśnie na praktykę położny był największy nacisk. Oczywiście były problemy ze specjalistyczną aparaturą i profesjonalnymi preparatami, ale dzięki determinacji udało się wyposażyć pracownie tak, aby słuchaczki po ukończeniu szkoły były gruntownie przygotowane do pracy w zawodzie. Pracowałam w tej szkole trzy lata. Nieustannie kursowałam między Gdańskiem a Warszawą . Właśnie w tych latach opracowałam książkę „Kosmetyka pielęgnacyjna” jako podręcznik obejmujący teoretyczne i praktyczne przygotowanie do zawodu. W 1975 r. zdecydowałam się wrócić na stałe do Warszawy, gdzie podjęłam pracę w nowopowstałym studium policealnym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Uczyłam tam do czasów założenia Polskiego Stowarzyszenia Kosmetycznego (1992). W 1993 r. zorganizowałam na prośbę kosmetyczek pracujących już w zawodzie roczny zaoczny kurs teoretyczny obejmujący zagadnienia dwuletniego studium kosmetycznego. Warunkiem przyjęcia było ukończenie kursu minimum 600-700 godzin i pięć lat udokumentowanej pracy w gabinecie. Kurs kończył się egzaminem eksternistycznym w szkole państwowej. Kosmetyczki otrzymywały tytuł Technika Usług Kosmetycznych. W 1995 r. zrealizowałam w końcu swoje wielkie marzenie: otworzyłam własne prywatne policealne studium kosmetyczne. Obecnie szkoła ma swoją siedzibę na ul. Okopowej w Warszawie. Starałam się pozyskać jak najlepszych wykładowców. Duży nacisk położyłam na wyposażenie pracowni. Dodatkowo, aby słuchaczki były zorientowane w nowościach kosmetycznych organizuję pokazy, warsztaty szkoleniowe (kończą się certyfikatem) i prelekcje. Staram się również zaopatrywać w różne preparaty znanych firm polskich i zagranicznych, aby słuchaczki mogły nimi pracować i podnosić swoje kwalifikacje. Konsekwencją takiego rodzaju nauki jest fakt, że kosmetyczki są w stanie pracować różnymi preparatami i potrafią ocenić ich wartość. Nie można też zapomnieć o praktykach zawodowych. Staram się zapewnić praktyki w najlepszych gabinetach kosmetycznych.Wspomniała Pani o założeniu PSK czy może nam Pani powiedzieć coś więcej na ten temat?
B. J. Oczywiście. Uznałam za konieczne powołanie organizacji, która pomogłaby tysiącom kosmetyczek w doskonaleniu ich warsztatu pracy. Nie ukrywam że po wojnie gwałtownie spadła ranga naszego zawodu, uznałam że założenie takiego stowarzyszenia może pomóc w przywróceniu zawodowi kosmetyczki jej dawnej chwały. Chodziło o to, a aby jakaś instytucja czuwała nad jakością pracy wykonywanej przez kosmetyczki. Do jednego z największych sukcesów zaliczam zorganizowanie, wraz z Beatą Przybyszewską, pierwszego Międzynarodowego Kongresu Kosmetologicznego. Był to wielki sukces. Owacje na stojąco. Do niewątpliwych sukcesów zaliczam również założenie pierwszego specjalistycznego pisma dla kosmetyczek „Kosmetyka i kosmetologia”, które potem nieodpłatnie przekazałam PSK. Pierwszym redaktorem naczelnym została Danuta Wernic. Artykuły, które się ukazywały w ów piśmie były pisane przez ciekawych ludzi którzy byli autorytetami w swoich dziedzinach. Zdecydowanie przeczytanie takich artykułów dawało szersze spojrzenie na zagadnienia z dziedziny kosmetyki i kosmetologii. Po kilku latach aktywnej działalności w PSK zdecydowałam się na odejście i pozostał mi tylko tytuł Honorowego Prezesa.Wróćmy teraz do zagadnień związanych ze szkołą. Jakimi kryteriami kieruje się pani przy naborze kandydatek do szkoły?
B. J. Największe znaczenie ma rozmowa kwalifikacyjna. W bezpośrednim kontakcie widać czy osoba jest otwarta na innych ludzi, czy ma wysoką kulturę osobistą, czy dba o higienę. Ważne jest również zainteresowanie zawodem i pewne wyczucie estetyki. Ponadto, cenię sobie również zainteresowanie ponieważ zawód kosmetyczki wymaga stałego dokształcania. Przemysł kosmetyczny nieustannie się rozwija i to w dość szybkim tempie, dobra kosmetyczka nie może sobie pozwolić na „zostanie w tyle”. Ważną rzeczą jest to, aby kandydatka była odpowiedzialna. W tym zawodzie trzeba mieć świadomość, że pracuje się na żywym organizmie i że postępując nie odpowiedzialnie można wyrządzić komuś krzywdę